środa, 21 sierpnia 2013

Maffliers


Dziś będzie o miejscu, w którym obecnie przebywam – Maffliers. Maffliers znajduje się 30km na północ od Paryża, w departamencie Val-d'Oise, regionie Île-de-France. Wioska jest dosyć mała – według Wikipedii w 2010 liczyła ok. 1600 mieszkańców. Pierwsza wzmianka o miejscowości pochodzi z 832 r. (to 10 lat wcześniej niż przysięga strasburska!), kiedy to (jeszcze pod nazwą Maflare) została uznana jako własność opactwa w Saint-Denis.
 
Herb Maffliers
Na przestrzeni wieków miejscowość przechodziła z rąk do rąk, zmieniając przy tym często swój status prawny. Obecnie wioska nabiera charakteru podmiejskiego, bliskość i świetne połączenie z Paryżem sprawia, że coraz więcej ludzi decyduje osiedlić się tu na stałe (zauważyłam co najmniej dwie inwestycje budynków mieszkalnych w toku) – można bez problemu pracować w stolicy, a przy tym korzystać z uroków życia na wsi. Ciągle powszechne są tu jednak uprawy rolne, co jest widoczne zwłaszcza teraz, w okresie żniw :)
 
Kościół Matki Boskiej Polnej
 
Wioska nie może poszczycić się zbyt licznymi zabytkami, jedynym uznawanym za zabytek historyczny jest kościół Notre-Dame-des-Champs (Matki Boskiej Polnej?) znajdujący się przy ulicy de la Mairie. Świątynia została wzniesiona w XVw., a następnie przebudowana w roku 1554 i jest utrzymana w stylu drugiego (późnego?) Renesansu. Wewnątrz znajduje się nagrobek Jeana Forgeta (barona Maffliers, którego herb rodowy stał się herbem miejscowości) oraz drewniana figura Matki Boskiej Polnej z XIV, która w czasie Rewolucji Francuskiej została skonfiskowana i zniknęła na bardzo długi czas. Całkiem niedawno ją odnaleziono, odnowiono i umieszczono w bocznej kaplicy(widziałam na własne oczy!) i stanowi obecnie dumę miejscowego proboszcza. Kościół wewnątrz nie zachwyca – jest bardzo zaniedbany, prezbiterium zajmują obecnie drewniane konstrukcje (nie do końca wiem czemu służą – czyżby miały chronić dach przed zawaleniem?), ale witraże... witraże są przepiękne! Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się tak zapatrzeć na kawałek szkła ;) Przedstawiają sceny z tajemnic radosnych różańca i powtarza się na nich motyw białej lilii- symbol Maryi.

Witraż przedstawiający scenę Zwiastowania
 
Maffliers, jak przystało na dawną posiadłość ziemską, może poszczycić się także zamkiem, a jak! Żeby było zabawnie, dowiedziałam się o tym dopiero w tym roku i to na dodatek z internetu ;) Jestem jednak usprawiedliwiona, bo jak wyczytałam na Wikipedii, nie jest on widoczny od strony ulicy, a dostęp do niego mają tylko goście hotelu, który obecnie się w nim znajduje. Pierwszy zamek został wzniesiony w XVIw., a następnie wyburzony na początku XXw. Budynek, który można (albo i nie można) podziwiać obecnie, powstał między 1964 a 1989r.
Château de Maffliers
 
Znajduje się tu też kilka dworków szlacheckich, z których najciekawszy wydaje mi się być Manoir Notre-Dame, który jest połączeniem stylu neonormandzkiego i regionalnego z początku XXw. Obecnie w budynku mieści się merostwo. 

Manoir Notre-Dame

Maffliers usytuowane jest na skraju lasu L'Isle-Adam, znanego powszechnie jako znakomite tereny myśliwskie. Nie wiem, jak to wygląda u pozostałych mieszkańców, ale w rodzinie, u której mieszkam, sztuka ta (ku mojemu przerażeniu) jest nadal kultywowana. Część pomieszczeń w domu zdobią liczne trofea (mój niepokój wzbudza zwłaszcza głowa dzika wisząca nad wejściem), a o strzelby w przedpokoju nieraz zdarza mi się potknąć. Na długo zapamiętam zeszłoroczną historię sarenki, która podjadała krzewy róż w ogrodzie i dlatego została zabita, a ja musiałam przyrządzić z niej rôti na kolację, czy dzika, którego dwa tygodnie temu zabił Martin, a jego głowa (dzika, nie Martina) została mi z dumą zaprezentowana w garażu.


Żeby odejść od tych makabrycznych obrazków, skupmy się na koniec na piękniejszej stronie życia, czyli sztuce. Z malutkim Maffliers związanych było kilka znanych osób ze świata literatury i malarstwa, m.in. Honoré Balzac, który podczas pobytu tutaj napisał La maison du chat-qui-pelote, następnie osadził tu akcję swojego innego opowiadania – Adieu!, a jeden z miejscowych urzędników i jego rodzina stali się inspiracją do napisania Le Père Goriot. Do Maffliers często przyjeżdżała także Madame de Staël (czy ktoś poza studentami romanistyki kiedyś o niej słyszał?), która napisała tu Delphine. Spośród rodowitych mieszkańców miejscowości warto wymienić Madeleine Luka – malarkę utrzymującą swoje dzieła w stylu sztuki naiwnej, przedstawiające głównie postacie i sceny z życia codziennego. Mnie do gustu przypadła zwłaszcza Notre-Dame-des-voyages, dobrze wpasowuje się w tematykę bloga :)
 
Wszystkie zdjęcia pochodzą z www.google.pl

 

1 komentarz:

  1. Powiem ci, że naprawdę zaciekawił mnie ten post. :)
    Zrobiło mi się strasznie szkoda Bogu ducha winnej sarenki (o której, jak mi się wydaje, nie opowiadałaś mi w zeszłym roku, natomiast głowa "dzika, nie Martina" doprowadziła mnie do niekontrolowanego wybuchu śmiechu :D
    Kocham Cię :*

    OdpowiedzUsuń