Dziś będzie o miejscu, w którym
obecnie przebywam – Maffliers. Maffliers znajduje się 30km na
północ od Paryża, w departamencie Val-d'Oise, regionie
Île-de-France. Wioska jest dosyć mała – według Wikipedii w 2010
liczyła ok. 1600 mieszkańców. Pierwsza wzmianka o miejscowości
pochodzi z 832 r. (to 10 lat wcześniej niż przysięga
strasburska!), kiedy to (jeszcze pod nazwą Maflare)
została uznana jako własność opactwa w Saint-Denis.
Herb Maffliers
Na
przestrzeni wieków miejscowość przechodziła z rąk do rąk,
zmieniając przy tym często swój status prawny. Obecnie wioska
nabiera charakteru podmiejskiego, bliskość i świetne połączenie
z Paryżem sprawia, że coraz więcej ludzi decyduje osiedlić się
tu na stałe (zauważyłam co najmniej dwie inwestycje budynków
mieszkalnych w toku) – można bez problemu pracować w stolicy, a
przy tym korzystać z uroków życia na wsi. Ciągle
powszechne
są tu jednak uprawy rolne, co
jest widoczne zwłaszcza teraz, w okresie żniw :)
Kościół Matki Boskiej Polnej
Wioska
nie może poszczycić się zbyt licznymi zabytkami, jedynym uznawanym
za zabytek historyczny jest kościół Notre-Dame-des-Champs (Matki
Boskiej Polnej?) znajdujący się przy ulicy de la Mairie. Świątynia
została
wzniesiona
w XVw., a następnie
przebudowana w roku 1554 i jest utrzymana w stylu drugiego (późnego?)
Renesansu. Wewnątrz znajduje
się nagrobek Jeana Forgeta (barona Maffliers, którego herb rodowy
stał się herbem miejscowości) oraz drewniana figura Matki Boskiej
Polnej z XIV, która w czasie Rewolucji Francuskiej została
skonfiskowana i zniknęła na bardzo długi czas. Całkiem niedawno
ją odnaleziono, odnowiono i umieszczono w bocznej kaplicy(widziałam na własne oczy!) i stanowi obecnie dumę miejscowego proboszcza. Kościół wewnątrz nie zachwyca – jest bardzo
zaniedbany, prezbiterium zajmują obecnie drewniane konstrukcje (nie
do końca wiem czemu służą – czyżby miały chronić dach przed
zawaleniem?), ale witraże... witraże są przepiękne! Jeszcze
nigdy nie zdarzyło mi się tak zapatrzeć na kawałek szkła ;)
Przedstawiają sceny z tajemnic radosnych różańca i powtarza się
na nich motyw białej lilii- symbol Maryi.
Witraż przedstawiający scenę Zwiastowania
Maffliers, jak
przystało na dawną posiadłość ziemską, może poszczycić się
także zamkiem, a jak! Żeby było zabawnie, dowiedziałam się o tym
dopiero w tym roku i to na dodatek z internetu ;) Jestem jednak
usprawiedliwiona, bo jak wyczytałam na Wikipedii, nie jest on
widoczny od strony ulicy, a dostęp do niego mają tylko goście
hotelu, który obecnie się w nim znajduje. Pierwszy zamek został
wzniesiony w XVIw., a następnie wyburzony na początku XXw. Budynek,
który można (albo i nie można) podziwiać obecnie, powstał między
1964 a 1989r.
Château de Maffliers
Znajduje się tu
też kilka dworków szlacheckich, z których najciekawszy wydaje mi
się być Manoir Notre-Dame, który jest połączeniem stylu
neonormandzkiego i regionalnego z początku XXw. Obecnie w budynku
mieści się merostwo.
Manoir Notre-Dame
Maffliers
usytuowane jest na skraju lasu L'Isle-Adam, znanego powszechnie jako znakomite
tereny myśliwskie. Nie wiem, jak to wygląda u pozostałych
mieszkańców, ale w rodzinie, u której mieszkam, sztuka ta (ku
mojemu przerażeniu) jest nadal kultywowana.
Część pomieszczeń w domu zdobią
liczne trofea (mój niepokój wzbudza zwłaszcza głowa
dzika wisząca nad wejściem), a o strzelby w przedpokoju nieraz
zdarza mi się potknąć. Na długo zapamiętam zeszłoroczną
historię sarenki, która podjadała krzewy róż w ogrodzie i
dlatego została zabita, a ja musiałam przyrządzić z niej rôti
na kolację, czy dzika, którego dwa
tygodnie temu zabił Martin,
a jego głowa (dzika, nie Martina)
została mi z dumą zaprezentowana w garażu.
Żeby
odejść od tych makabrycznych obrazków, skupmy
się na koniec
na piękniejszej stronie życia, czyli sztuce. Z malutkim Maffliers
związanych było kilka znanych osób ze świata literatury i
malarstwa, m.in. Honoré Balzac, który podczas pobytu tutaj napisał
La maison du
chat-qui-pelote,
następnie
osadził
tu akcję swojego innego opowiadania – Adieu!,
a
jeden
z miejscowych
urzędników i jego rodzina stali się inspiracją do napisania Le
Père Goriot. Do
Maffliers często przyjeżdżała także Madame de Staël (czy ktoś
poza studentami romanistyki kiedyś o niej słyszał?), która
napisała tu Delphine.
Spośród
rodowitych mieszkańców miejscowości warto wymienić Madeleine Luka
– malarkę utrzymującą swoje dzieła w stylu sztuki
naiwnej, przedstawiające głównie postacie i sceny z życia
codziennego. Mnie do gustu przypadła zwłaszcza
Notre-Dame-des-voyages,
dobrze wpasowuje się w tematykę bloga :)
Wszystkie zdjęcia pochodzą z www.google.pl
Powiem ci, że naprawdę zaciekawił mnie ten post. :)
OdpowiedzUsuńZrobiło mi się strasznie szkoda Bogu ducha winnej sarenki (o której, jak mi się wydaje, nie opowiadałaś mi w zeszłym roku, natomiast głowa "dzika, nie Martina" doprowadziła mnie do niekontrolowanego wybuchu śmiechu :D
Kocham Cię :*